Edukacja włączająca nie
jest już dla nas dzisiaj ideą, problemem, wyzwaniem. Nie jest też nowością.
Jest praktyką, codziennością, podstawowym przekonaniem, którego nikt nie kwestionuje
– pedagogicznym aksjomatem. Bo czy możemy wyobrazić sobie szkołę lub
jakąkolwiek instytucję publiczną, która pozbawia, odrzuca, a nawet wyklucza?
Możemy! I ta nasza zdolność do wyobrażenia sobie tego, co więcej – do
przywołania naszych doświadczeń, przeżyć naszych znajomych, przyjaciół czy
rodziny, dowodzących, jak mało równości praktykujemy na co dzień – nie napawa
nas ani dumą, ani radością.
W tym miejscu zatem
mogę powiedzieć, że życie publiczne jest niezwykle ekskluzywne, nie mając tu na
myśli oczywiście jego luksusowego charakteru. Obserwując otaczającą mnie
rzeczywistość, mam coraz mocniejsze wrażenie, że na wielu polach dajemy ogromne
przyzwolenie na wyłączanie z istotnych sfer życia ludzi niepasujących do
wizerunku znormatywizowanego ogółu. Tym bardziej cieszy mnie stałe podkreślanie
przez MEN rangi edukacji włączającej, od kilku lat obecnej w kierunkach
realizacji polityki oświatowej państwa.
Edukacja inkluzywna ma
według mnie jedno, podstawowe zadanie, jakim jest wyleczenie nas ze
szkodliwego, nieprzyjaznego zdziwienia, będącego reakcją na kontakt z
człowiekiem w jakikolwiek sposób różniącym się od nas. O edukacji włączającej
powinno się myśleć często, intensywnie i tak szeroko, jak to tylko możliwe, by
żadna inność nie była dla nas podstawą do ekskluzji. Uczmy się zatem akceptować
różnice, szukajmy inspiracji w przemianach, twórczo wykorzystujmy inność.
Numer „Refleksji”
poświęcony edukacji włączającej ukazał się w styczniu 2015 roku. Zachęcamy do
lektury – archiwalne numery są dostępne na stronie www.zcdn.edu.pl w zakładce „Refleksje”.
Urszula Pańka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz