W sieci aż roi się od komentarzy
dotyczących rozszerzenia gamy popularnych zabawek dla dzieci, o ich nie
najbardziej oczywiste figuracje, jak można się domyślać z komentarzy w setkach
pojawiających się pod krótkimi tekstami newsów. Oto dwóch potentatów na rynku –
firmy Mattel i Lego – odważyło się zaproponować nam grubszą i niższą lalkę oraz
niepełnosprawne ludziki. Ależ się w związku z tym zadziało. Zawrzało wręcz!
Każdy szanujący się portal – od Gazety i TVN 24, aż po niezwykle poczytnego
Pudelka – ma swój udział w rozpowszechnianiu tej oto wieści.
Jako że uznałam informację za
niezwykle istotną, przede wszystkim dla nauczycieli i ja przyłączam się do tej
ważnej i głośnej dyskusji. Zacznę może od Barbie. Sama miałam w dzieciństwie
piękną blond damę, przyniesioną przez tatę prosto z Pewexu. Była to moja
niezaprzeczalnie najbardziej prestiżowa zabawka (choć niewątpliwe nie mogła
konkurować ze statkiem kosmicznym Lego, którego szczęśliwym posiadaczem był mój
kuzyn). Zaiste Barbie promuje od zawsze (a może promowała do ubiegłego
tygodnia) nierealne kanony urody. Wysoka, z niebotycznie długimi nogami,
cudownie wąską talią i właściwie całą sylwetką przewyższającą swymi doskonałymi
proporcjami wzorce antyczne, kazała nam wszystkim dążyć do niedoścignionego
ideału. Ale czy stało się nam coś złego? – oto pytanie retoryczne, które
pojawia się w tym kontekście bardzo często. Bo z pozoru niby nic nam się właśnie
złego nie stało. Jesteśmy, żyjemy, dbamy o zdrowie, ćwiczymy. Wprawdzie nogi
się nam od tego wszystkiego nie wydłużą, włosy nie rozjaśnieją do pszenicznego
koloru złota, ale staramy się. Cały czas staramy się, nie dla siebie, a dla
tego ideału, który pokazano nam w dzieciństwie. Chcemy być jak ta piękna pani,
przyniesiona przez rodziców w różowym pudełku, w prezencie, na urodziny, dzień
dziecka, święta. Wszak jeszcze kilkanaście lat temu, posiadanie ciemnowłosej
koleżanki Barbie – zwanej wówczas Steffie – nie wiązało się już z taką dumą,
jak pochwalenie się w szkole blond pięknością. Tym bardziej cieszy mnie rozszerzenie
gamy produktowej flagowej linii firmy Matel. Jest to mały, ale ważny, krok w
stronę pokazania, że kobiety są różne. Miewają nie tylko inne fryzury i kolory
włosów. Zdarza im się mieć zróżnicowane proporcje ciała. Co więcej, mają swoje
marzenia, drogi życiowe, ambicje i plany – zupełnie niepoddające się schematom.
Wczoraj pokazałam koledze grafikę
z nowymi lalkami Barbie i zapytał mnie zaciekawiony – „to która z nich to ta nowa,
gruba”? Kiedy najechałam na nią kursorem myszki, stwierdził, że wcale nie jest
taka zła, no a na pewno już grubą jej nazwać nie można. Dyskusja o nowej Barbie
jest ważna, jest wielkim wyzwaniem dla rodziców i pedagogów. Jak wykorzystać
figurę „nowej grubej”, by nie zamknąć tematu tylko wokół ciała i jego różnych
form istnienia w postaci żeńskiej? To ogromna pułapka, przecież aż chce się
pogadać o tym, że czasami mamy brzuch, a czasami –wręcz przeciwnie – ani śladu
brzucha i biustu, ale za to grube uda. I trochę właśnie o taką rozmowę chodzi,
choć nie tylko. Moment wywołania „nowej grubej” Barbie do odpowiedzi, to
chwila, w której możemy zadać sobie pytanie o to, co tak właściwie myślimy o
różnorodności? Na ile jesteśmy na nią otwarci? Barbie zawsze będzie piękną
elegancką dziewczyną; nawet jeśli trochę pulchniejszą i odrobinę niższą – to niezmiennie
wpisującą się w powszechnie akceptowane kanony. Lego poszło o krok dalej i
zapowiedziało rozszerzenie grupy ludzików o postaci niepełnosprawne. To dopiero
przeskok. Ciekawe, czy dwadzieścia parę lat temu miałabym odwagę włożyć do
pojazdu kosmicznego mojego kuzyna ludzika na wózku inwalidzkim? Być może
dziecięca fantazja, otwartość i tolerancja (jeszcze nieskażona twardym
nauczaniem rzeczywistości) pozwoliłaby mi na to. Chciałabym mieć taką szansę.
Chciałabym, żeby Staś z 4c, który codziennie przemierza szkolne korytarze na
swoim dwukołowym krzesełku, mógł znaleźć w zestawie klocków figurkę, która –
jako jego alter ego – przeżyłaby niesamowitą przygodę na żaglowcu piratów bądź
w przestrzeni kosmicznej. Myślę zatem, że wielkim wyzwaniem – dla nas dorosłych
– jest właśnie to różnicowanie świata dziecięcej wyobraźni, niezabijanie
otwartości na inność, na to, że dookoła nas są ludzie, którzy naprawdę nigdy
nie muszą wpisywać się w żaden schemat.
Gdybym miała wrócić, do być może nieporadnie zrymowanego
pytania tytułowego i udzielić na nie odpowiedzi, sformułowałabym ją jednym
słowem, a byłaby to odwaga. Odwaga w stawianiu przede wszystkim nam dorosłym
(podejmującym wiążące decyzje zakupowe) trudnych wyzwań wychowawczych, bo
przecież dzisiaj to, jaką kupimy lalkę dziecku, już nie jest w naszym dojrzałym
świecie tak zupełnie bez znaczenia. Pomyślnych (choć niełatwych) wyborów :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz