Jak wielu z nas spędzam wiele godzin na przechadzaniu
się po zaułkach i głównych arteriach sieci. Często znajduje tam całą masę niepotrzebnych
nikomu informacji. Zdarza mi się jednak trafić na prawdziwą perełkę. Ostatnio znalezionym
skarbem jest blog państwa Gates. Autorzy przypominają w nim o ważnych, ale z
pozoru prostych, wydawałoby się oczywistych sprawach.
W jednym z tekstów Melinda i Bill
Gates piszą o supermocach, jakie chcieliby posiadać. Do przemyślenia tej kwestii zainspirowała ich młodzież. Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, kiedy
czytam wstęp do tekstu, to refleksja mówiąca, że tak potężni ludzie, jak Bill i
Melinda Gates, nie mogą marzyć o supermocach, są przecież całkiem superpotężni,
superzdolni finansowo do tego, by mieć w zasadzie wszystko, czego zapragną.
Pozytywnie jednak zaskakuje mnie ich podejście do sprawy. Obydwoje mają bardzo rzetelne i rzeczowe spojrzenie na współczesny świat. Czym dla
ludzi, którzy odnieśli spektakularny sukces są współczesne supermoce? Dla Billa
to zwiększenie ilości i dostępności energii; dla Melindy – pomnożenie czasu.
Szczególnie ciekawe wydają się
być rozważania Melindy. O pomnożeniu czasu nie wypowiada się ona w kategoriach
baśniowego zwiększenia jego dostępności, cudownego wydłużenia doby, niezwykłego
przemnożenia minut. Konwencja opowieści o supermocach nie zwodzi pani Gates w
stronę science fiction. Melinda patrzy na czas jako na dobro, którego dystrybucja
nie przebiega sprawiedliwie w rozmaitych obszarach – począwszy od zamożności
krajów i ich mieszkańców, aż po niezależną od stopnia rozwoju i potencjału finansowego
płeć. Melinda zwraca uwagę na niebadane zjawisko zróżnicowania dostępności do zasobu
jakim jest czas w grupie mężczyzn i kobiet. Gender gap to nie tylko płace i wykształcenie, to przede
wszystkim czas.
Uderzającym exemplum w opowieści
Melindy jest historia rodziny z Tanzanii. Ona – przeprowadza się po ślubie do
wioski męża, codziennie rano wstaje o piątej, rozpala ogień, przygotowuje
śniadanie, potem wybiera się w daleką podróż po wodę, wraca – przygotowuje lunch,
następnie zbiera drewno na dzień następny, by znowu wrócić do domu i
kontynuować codzienne, prace domowe. Pewnego dnia mówi dosyć, pakuje się, czeka
na męża na schodach ich domu. Nie jest w stanie opiekować się dzieckiem i żyć
dłużej przy takim poziomie obciążenia obowiązkami. Prosi małżonka tylko o jedną
rzecz, aby to on zajął się dostarczaniem wody do ich domu. On – zgadza się, dzielnie znosi żarty sąsiadów, którzy nie pomagają swoim żonom. W miarę upływu czasu
jego postawa przestaje być dziwna, znajduje coraz więcej naśladowników. Co
więcej, cała wioska podejmuje decyzję o budowie zbiornika do agregacji wody
deszczowej. Dzięki niemu jej pozyskiwanie nie jest już tak czasochłonne.
Do czego inspiruje nas historia
przywołana przez Melindę? Mnie przede wszystkim skłania do przemyślenia takich
kwestii, jak podział obowiązków, ergonomia w moim domu, która ma niebagatelny
wpływ na czas, jaki poświęcamy na prace domowe (od ergonomii właśnie Melinda
rozpoczyna rozważania o czasie), ale też o koszcie czasu poświęconego na wykonywanie
rozmaitych obowiązków domowych.
Z raportu OECD przygotowanego w
2014 roku wynika, że kobiety w Europie poświęcają dwukrotnie więcej czasu na
wykonywanie nieodpłatnej pracy niż mężczyźni, którzy naturalny sposób są
zwalniani z wielu obowiązków domowych. Dajemy wielkie społeczne przyzwolenie na
znaczące ograniczanie szans kobiet na rozwój i osiągnięcie sukcesu. Dlaczego
tak jest? Być może warto zainspirować się rozważaniami Melindy Gates.
Serdecznie polecam. Przeczytajcie: https://www.gatesnotes.com/2016-Annual-Letter.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz