Odpoczynek w zawodzie nauczyciela

Na kilka chwil przed długim weekendem majowym, który w tym roku nie przybiera spektakularnej rozpiętości czasowej, czujemy najmocniej, jak bardzo jesteśmy zmęczeni. Niektórzy z Was już zapewne słyszą niepokojący głos w swojej głowie, który przypomina, że zaraz po majówce, wpadniemy w spiralę intensywnej pracy poprzedzającej moment wystawienia ocen. Już widzimy te kilogramy prac klasowych wkładanych do torby w szkole i wyjmowanych w domu, zaraz po rodzinnym obiedzie czy ulubionym programie informacyjnym. Tym bardziej warto zastanowić się, jak wykorzystać te kilka dni na zebranie sił, do jednego z intensywniejszych okresów roku szkolnego oraz jak na co dzień zapewnić sobie chwilę relaksu po dniu w szkole.

Każdego dnia 30 minut dla siebie
Od początku tego roku szkolnego próbuję każdego dnia wygospodarować ok. 30 minut tylko dla siebie. Nie było łatwo, choć otwarcie zakomunikowałam rodzinie, że mam zamiar wprowadzić taką regułę w życie. Przecież zaraz po przyjściu zawsze coś muszę. Może być to konieczność uzupełnienia zapasów w lodówce, wysłuchania litanii oczekiwań dzieci, obligo nastawienia kolejnego w tym tygodniu prania czy wyprowadzenia psa na spacer. Wszystko to uderza we mnie niezmiennie z siłą huraganu. Są dni, w których mogę od razu rzucić się w wir obowiązków i odłożyć na później chwilę dla siebie. Częściej jednak wchodząc po południu do domu zaczynam od tej małej rozpusty w samotności. Co wówczas robię? Moja zasada jest prosta – robię dokładnie to, na co mam akurat tego dnia ochotę. Najczęściej po prostu kładę się w sypialni na 20 minut, zamykam oczy i oddycham. To jak oddycham, nie jest bez znaczenia. Staram się korzystać z oddechu przeponowego, leżąc na plecach, z prawą ręką ułożoną na brzuchu. Od początku wiosny, radośnie hasam w ogrodzie. Pielę, sadzę, przekopuję. Lada dzień zacznie się koszenie i podlewanie, które mnie akurat wyjątkowo odpręża (pod warunkiem, że nie myślę akurat o zagrożonych zasobach wody pitnej).

Miejsce bez pracy
Przeczytałam kiedyś, że bardzo ważnym czynnikiem pływającym na proces relaksu jest wyznaczenie w domu miejsca lub strefy bez pracy. Jako że mam ten komfort, że wraz z rodziną mieszkamy w niewielkim domku na szczecińskim prawobrzeżu, wyznaczyłam sobie piętro bez pracy, którym jest parter. Nie przynoszę tam uczniowskich zeszytów, swoich planów zajęć i konspektów, nie sprawdzam prac klasowych. Czasami kusi mnie, żeby tak może w czasie Faktów rzucić po raz pierwszy okiem na efekty starań moich uczniów w postaci stosu klasówek, które zawsze staram się oceniać po trzykrotnej lekturze. Ale jestem twarda i całe życie szkolne trzymam na biurku w holu na pierwszym piętrze.

Aktywność fizyczna
Tu nie będę się rozpisywać, bo zewsząd dopływają do nas informacje o profitach płynących z aktywności fizycznej. Mój sposób na doładowanie endorfinkami to energiczny  marszobieg po Puszczy Bukowej (zalecony przez znajomego ortopedę jako zamiennik biegania, które uprawiane nieodpowiedzialnie może przynieść więcej szkód niż korzyści) oraz wycieczki rowerowe, dominujące w miesiącach letnich. Taką aktywność aplikuję sobie trzy razy w ciągu pięciu dniu roboczych. Weekend zaś zaczynam sobotnim wypadem na basen.

Wakacje to nasz urlop!
Kiedy zaczęłam pracę w szkole i nadeszły pierwsze wakacje zupełnie nie wiedziałam co zrobić z całą masą czasu wolnego, który był jeszcze przede mną. Po kilkunastu latach praktyki nauczycielskiej wiem, że w ciągu całych wakacji muszę wygospodarować sobie co najmniej 14 dni, w których zupełnie odcinam się od tematu szkoły. W tym roku planujemy wyjechać na tygodniowe rodzinne warsztat z jogi – i to będzie dokładnie pół mojego urlopu. Drugie pół spędzę zapewne doglądając niekończącego się remontu domu i biegając po różnych marketach budowalnych. W tym czasie też planuję postawić 20-metrowe ogrodzenie z paneli drewnianych. Uwielbiam takie prace, to dla mnie prawdziwa odskocznia. W ubiegłym roku wybrukowałam wszystkie ścieżki w ogrodzie.

Łapanie dobrych chwil
To chyba najtrudniejsza sprawa w tym całym odpoczywaniu. O co chodzi? O zapamiętywanie tego uczucia, kiedy jest nam dobrze i wiemy, że jesteśmy w dobrym miejscu na ziemi, wśród ludzi, z którymi lubimy spędzać czas lub w świętym spokoju w swoim, niezawodnym towarzystwie. Ja, jako istota tylko i wyłącznie stadna, najczęściej łapie chwile spędzone w gronie najbliższych i przyjaciół. Już nie mogę się doczekać pierwszego majówkowego grilla, na którym spotkamy się z przyjaciółmi poznanymi jeszcze na studiach. Nasze kolejne za długie spotkanie, zaczniemy w promieniach popołudniowego słońca a skończymy zapewne nad ranem, bo przecież od tego jest majówka, żeby odpocząć, troszkę się nie wyspać, odrobinę zapomnieć o tym, co nas czeka po powrocie i porobić to, na co mamy największą ochotę.


Miłego weekendu majowego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz