Kontynuujemy cykl poświęcony
wystąpieniom publicznym, który toczy się na naszym blogu i łamach
Zachodniopomorskiego Dwumiesięcznika Oświatowego „Refleksje”. Dzisiaj
troszeczkę miejsca (i słów) postaram się poświęcić problemowi stresu, jaki
wiąże się z wystąpieniem. Często spotykam nauczycieli, którzy boją się
większego audytorium a na co dzień nie mają żadnego problemu z prowadzeniem
lekcji.
Wystąpienia publiczne otwierają
wiele zestawień rzeczy i sytuacji budzących największy lęk. Zaraz za nimi
plasują się takie atrakcje jak wysokość, owady, głęboka woda, ciemność, choroby
czy windy. Nasz mózg – chcemy tego czy nie – identyfikuje sytuację wystąpienia
publicznego, jako zagrażającą życiu. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że
jesteśmy sami. Zawsze o niebo lepiej będziemy się czuli, kiedy na scenie, przy
mikrofonie staniemy z kolegą czy koleżanką niż w sytuacji, gdy gramy solo.
Wystąpienie publiczne to ekspozycja ciała na otwartej przestrzeni bez
możliwości ukrycia się. Stąd często przerażeni tym prezenterzy, próbują
zamaskować się kartką, teczką, notatkami, najczęściej usytuowanymi na wysokości
brzucha. Najbardziej zaś przerażająca jest świadomość, że wpatruje się w nas
duża liczba innych ludzi. To wywołuje wir myśli: „czy nie mam plamy na bluzce”,
„czy marynarka jest równo zapięta”, „czy widać, że sukienka marszczy się na
plecach” etc.
Bardzo przekonuje mnie
antropologiczna teza uzasadniająca strach przed wystąpieniami. W przyrodzie
połączenie czterech okoliczności: samotność, na otwartej przestrzeni bez kryjówki,
bez broni, na celowniku wzroku wielu istot, często kończyło się zaatakowaniem
ofiary. Na scenie też możemy zostać zaatakowani przez audytorium, zdarza się to
jednak znacząco rzadziej niż uderzająca dezaprobata i znudzenie przebiegiem
eventu, na którym przyszło nam występować.
Reakcji lękowej nie da się
wyłączyć. Trema towarzyszy nawet najbardziej doświadczonym. Odpowiedzialny za
nią ośrodek w mózgu znajduje się całkowicie poza naszą kontrolą. Pozbycie się
strachu jest i niemożliwe i niezasadne. Lęk – w odpowiedniej dawce –
mobilizuje. Należy zatem dażyć do optymalizacji jego dawki, w
najkorzystniejszym dla nas wymiarze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz