Przygotowanie wystąpienia (3). Dlaczego boimy się sceny?

Kontynuujemy cykl poświęcony wystąpieniom publicznym, który toczy się na naszym blogu i łamach Zachodniopomorskiego Dwumiesięcznika Oświatowego „Refleksje”. Dzisiaj troszeczkę miejsca (i słów) postaram się poświęcić problemowi stresu, jaki wiąże się z wystąpieniem. Często spotykam nauczycieli, którzy boją się większego audytorium a na co dzień nie mają żadnego problemu z prowadzeniem lekcji.

Wystąpienia publiczne otwierają wiele zestawień rzeczy i sytuacji budzących największy lęk. Zaraz za nimi plasują się takie atrakcje jak wysokość, owady, głęboka woda, ciemność, choroby czy windy. Nasz mózg – chcemy tego czy nie – identyfikuje sytuację wystąpienia publicznego, jako zagrażającą życiu. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że jesteśmy sami. Zawsze o niebo lepiej będziemy się czuli, kiedy na scenie, przy mikrofonie staniemy z kolegą czy koleżanką niż w sytuacji, gdy gramy solo. Wystąpienie publiczne to ekspozycja ciała na otwartej przestrzeni bez możliwości ukrycia się. Stąd często przerażeni tym prezenterzy, próbują zamaskować się kartką, teczką, notatkami, najczęściej usytuowanymi na wysokości brzucha. Najbardziej zaś przerażająca jest świadomość, że wpatruje się w nas duża liczba innych ludzi. To wywołuje wir myśli: „czy nie mam plamy na bluzce”, „czy marynarka jest równo zapięta”, „czy widać, że sukienka marszczy się na plecach” etc.
Bardzo przekonuje mnie antropologiczna teza uzasadniająca strach przed wystąpieniami. W przyrodzie połączenie czterech okoliczności: samotność, na otwartej przestrzeni bez kryjówki, bez broni, na celowniku wzroku wielu istot, często kończyło się zaatakowaniem ofiary. Na scenie też możemy zostać zaatakowani przez audytorium, zdarza się to jednak znacząco rzadziej niż uderzająca dezaprobata i znudzenie przebiegiem eventu, na którym przyszło nam występować.

Reakcji lękowej nie da się wyłączyć. Trema towarzyszy nawet najbardziej doświadczonym. Odpowiedzialny za nią ośrodek w mózgu znajduje się całkowicie poza naszą kontrolą. Pozbycie się strachu jest i niemożliwe i niezasadne. Lęk – w odpowiedniej dawce – mobilizuje. Należy zatem dażyć do optymalizacji jego dawki, w najkorzystniejszym dla nas wymiarze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz