Przygotowanie wystąpienia (4). Jak radzić sobie z tremą?

Jeśli znaleźliście czas, by przeczytać tekst Dlaczego boimy się sceny, poznaliście antropologiczną próbę uzasadnienia tego lęku. Lęku, którego nie da się i nie warto zupełnie wyeliminować. Stąd warto spróbować zmarginalizować jego niekorzystne działanie i czerpać z niego tylko to, co najlepsze.


Podzielę się z Wami moimi sposobami na oswojenie lęku. Lubię brać czynny udział w dużych wydarzeniach. Zakończenie przedszkola i wcielenie się w tytułową postać przedstawienia o Wesołej Ludwiczce rozpoczęło moją dobrą passę wystąpień publicznych. Żadna akademia szkolna nie odbyła się bez mojego większego lub mniejszego udziału. Zawsze jednak, tuż przed rozpoczęciem, zadawałam sobie to samo pytania: „po co ja to sobie robię? Czy nie mogę posiedzieć choć raz jak inni w spokoju na widowni, zamiast się tu teraz bać?”. Na studiach, zaczęłam szukać strategii, by nie bać się aż tak.
Najbardziej pomocne okazało się wykorzystanie przyjaciół z akademika i rodziny jako tymczasowego audytorium. Słuchali, pytali, mieli być wymagającą widownią. Dzisiaj mam dziecko, które jeśli tylko dostanie smartfon, może przesiedzieć na kanapie dowolną ilość czasu w charakterze pozornego widza. Przećwiczenie prezentacji przed jakimkolwiek audytorium, opowiedzenie jej dosłownie na głos, daje mi poczucie bycia przygotowaną, co redukuje 25% lęku.
Kluczem do sukcesu jest też – co z pewnością wyda się oczywiste – dobre, naprawdę solidne przygotowanie. Kiedy sami pracujemy nad wystąpieniem od początku do końca, raczej nie ma z tym problemu. Gorzej, jeśli dostaniemy coś od kogoś co mamy np. zaprezentować w zastępstwie. Wówczas poziom lęku wzrasta o 50%.
Dobre myśli, które pozwalają oswoić rzeczywistość też są bezcenne. Ja zawsze powtarzam sobie w głowie, że to przecież nic innego od tego, co robię codziennie w szkole i że muszę w związku z tym dać radę i przestać się stresować. Czasami – jeśli nie pomaga – dzwonię do mojego serdecznego przyjaciela przed samym wystąpieniem i, jeśli tylko ma czas, konsultuję z nim powyższą opinię. Warto mieć kogoś, kto nam przytaknie w takiej sytuacji.
Jeśli naprawdę czuję już rano, ze stres się wzmaga, wiem, że na miejscu prezentacji będę musiała być odpowiednio wcześniej. Sprawdzam sprzęt i nagłośnienie, kiedy sala jest jeszcze zupełnie pusta. Robię próbę techniczną moich materiałów, ewentualnie próbuję podłączyć swój komputer do miejscowego sprzętu wizualnego. To co pomaga mi najbardziej, to wypróbowanie kilku miejsc na widowni. Wiem  wtedy, co widzą słuchacze i nie muszę sobie tego wyobrażać.
Na pół godziny przed moim wystąpieniem staram się już o nim nie myśleć i nie ulegać pokusie zmiany. Słucham innych i staram się znaleźć coś, co pomoże mi w pierwszych kilku słowach osadzić w kontekście to, co mam do powiedzenia.

Przeciętne wystąpienie publiczne to ok 7 000 słów wypowiedzianych w jednym ciągu logicznym. Każdego dnia do otaczających nas ludzi kierujemy ok 15 000 słów, wystąpienia publiczne są więc naprawdę tym, co robimy na co dzień, tyle, że w nieco innym kontekście. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz